Mam takie małe pudełeczko, do którego trafiają projekty niedokończone, różnobarwne elementy wykonane techniką haftu sutasz i beading. Miały stać się częścią jakiegoś większego projektu, ale jak to często bywa każda wizja przeobraża się wiele razy. Takich elementów zbiera się coraz więcej. Nadszedł ten dzień, kiedy podczas kolejnego sprzątania postanowiłam wykończyć całą rozpoczętą biżuterię (wiem, ambitnie).
Główne elementy do poniższej pracy uszyłam już z pół roku temu... i tak przekładałam je co chwila na inne miejsce. Co tu dużo pisać, ten naszyjnik długo dojrzewał, niczym dobre wino:P Oto pierwszy efekt:
Naszyjnik zostaje u mnie, już mi nikt nie powie, że szewc bez butów chodzi:P Dlatego zrobiłam obowiązkowe selfie. Bardzo często zdarza mi się przerabiać biżuterię z mojej szkatułki, kto wie może i ten naszyjnik przejdzie kolejne metamorfozy..?
W naszyjniku użyłam chińskich sznurków sutasz, w centrum znajduje się czerwony turkus, ponad nim turkus afrykański, masa perłowa oraz małe koraliki fire polish. Wszystko jest zawieszone na czarnym rzemyku, zapina się na delikatny karabińczyk. Całą pracę podkleiłam zieloną (jak wiosenna trawa!) skórą.
Sutasz to dla mnie całkowicie nowe rękodzielnicze rewiry, bardzo podoba mi się tego rodzaju biżuteria. Naszyjnik jest piękny:-)
OdpowiedzUsuńŚwietnie wyszedł i kolorki nietypowe! Czasem coś musi swoje "odleżeć", żeby przyszła wena, ale na pewno warto poczekać, skoro taki efekt :)
OdpowiedzUsuńAle interferuje (mądre słowo) ten sznuras!
OdpowiedzUsuń