Koraliki, szydełko, mocne nici i w efekcie popełniłam pierwszy koralikowy naszyjnik. Podjęłam się zrobienia go przed świętami kiedy jeszcze nie miałam tego cuda:
http://www.korallo.pl/
"To cudo" okazało się później urządzeniem wprost niezastąpionym przy nawlekaniu koralików do dużych jednolitych, koralikowo-szydełkowych projektów. Potrzebna jest jeszcze do tego długa igła z haczykiem. Dzięki takiej małej "miseczce" można stosunkowo szybko nawlec koraliki na nić do szydełkowania sznuru. Czytając, któregoś razu u Qrkoko o tym, że zawsze ma pod ręką jakieś rozpoczęte sznury szydełkowo-koralikowe, zastanawiałam się jak??? Przecież nawlekanie jest bardzo pracochłonne. Ten młynek to odpowiedz na me pytania dotyczące bransoletek jednolitych:) Co nie zmienia faktu, że aby wypleść wzór i tak trzeba nawlekać koraliki pojedynczo.
Wróćmy do sedna sprawy, kiedy podjęłam się tego czereśniowego sznuru owego młynka jeszcze nie miałam.
Wróćmy do sedna sprawy, kiedy podjęłam się tego czereśniowego sznuru owego młynka jeszcze nie miałam.
Dlatego samo nawlekanie drobniutkich koralików zajęło sporo czasu, ale końcowy efekt mi się podoba a Wam?:)
Mam teraz młynek do koralików i odpowiednią igłę! Chyba nie muszę mówić, że od tego czasu zrobiłam już sporo bransoletek:) Przynajmniej jedną rozpoczętą noszę w torbie, na wypadek gdybym musiała poczekać na coś lub gdy za wcześnie zajadę do pracy i mam chwilę wolnego czasu. Powyższy naszyjnik należy do minimalistycznych, jest ozdobiony jedynie dekoracyjnym zapięciem w kształcie listka. Podczas koralikowania oczywiście zawsze działa zasada: złośliwość rzeczy martwych - koraliki się rozsypywały (same!) w najmniejsze zakamarki, w czeluści pokoju i żadną mocą nie mogłam ich wyciągnąć. Przezorny zawsze ubezpieczony... przewidziałam to i kiedy planowałam ten projekt kupiłam aż 4 opakowania tych koralików. Nie zmienia to jednak faktu, że hand made sprawia mi ogromną przyjemność, spędzam w ten sposób praktycznie każdą wolną chwilę. Halo halo, to już nałóg?
Całość prezentuje się tak w pełnej krasie:
"NAŁÓG TO NAŁÓG - HEHE" - taki napis mijam od niepamiętnych czasów, gdy mknę autobusem przez Chełm ku Uju. Także, hehe, nie przejmuj się, każdy jakiś nałóg ma. Ja np. dziś się zorientowałam, że chyba mam trochę z hazardzisty. :P
OdpowiedzUsuńCo do sznura, kojarzy mi się z latem. I niezmiennie nie mogę wyjść z podziwu nad perfekcyjnie równym wykonaniem takiej drobnicy :)
Dzięki:) krzywulców tutaj nie pokazuję - chowam do szuflady :D
UsuńNałóg jak nic! Uzależnienie, ...holizm, obsesja... Coś wiem na ten temat, zapominam odpoczywać.
OdpowiedzUsuńPiękne cacko, coraz bardziej mam chęć podłubać w czymś takim, tylko... kiedy? Zapięcie jest śliczne!
Tymczasem na Szmatki Małgorzatki znajduję tyle cudnych uszytków i tez się pytam kiedy..?:)
OdpowiedzUsuń