10 września, 2015

Jak kota nie ma to myszy harcują! Co Filemon i Bonifacy mają wspólnego z kocią poduszką


U mnie na wsi są koty, małe i duże, wędrują całymi dniami po polach w poszukiwaniu zdobyczy, by potem przyjść na podwórko po miseczkę ciepłego mleka, mysz zostawiając pod drzwiami. Za tymi zwierzętami szczególnie nie przepadam, ale pod wpływem kocich wycieczek po podwórku, zainspirowałam się by uszyć taką poduchę.



Ten misiowy przyjaciel uszyty przeze mnie ma spełniać funkcję poduszki - z jednej strony znajduje się delikatna aplikacja wykonana na bawełnie przy pomocy flizeliny z klejem, z drugiej strony natomiast umieściłam kawałek brązowego, niezwykle miękkiego polaru minky.


Wspomniany wcześniej miękki "tył" kota.



Tak jak ostatnio poniżej znajduje się migawka z procesu twórczego - kilka elementów trzeba było zaprasować, tak, by je precyzyjnie przyszyć.




A pamiętacie te kotki?:) Filemon i Bonifacy w wieczorynkowej odsłonie. Podglądając podwórkowe koty i szyjąc taką poduszkę, przypomniałam sobie o dobranockach, których już obecnie nie ma. Za dziecięcych lat wieczorynka miała wymiar iście magiczny - miała własne miejsce zaraz po obowiązkach takich jak szkoła, odrabianie lekcji i zabawa. W ciepłe dni chodziło się po podwórku, aż do zapadnięcia zmierzchu, wtedy babcia lub mama doniosłym głosem wołała: WIECZORYYYNKA! JUŻ SIÓDMA. Zaraz po usłyszeniu tych słów, wszystko się zatrzymywało, rzucałam wszelkie zabawki, rozpoczęte zabawy i biegłam z siostrą w te pędy w stronę domu. Buty zostawiałyśmy rozrzucone już na schodach, przecież nie będziemy marnować cennego czasu na ustawianie, phi! 
Zazwyczaj oglądałam dobranocki w pokoju babci i dziadka, zaraz po nich dziadek przystępował do wiadomości.
A co się stało kiedy babcia czy mama w ferworze swoich obowiązków zapomniała wykrzyczeć przez okno tych kilku magicznych słów? Lepiej nie mówić, wyczekana chwila odkładała się o kolejne 24 h. Oczy w łzach. Płacz. Nic nie miało sensu. Wieczorynka minęła.
Jak jest dzisiaj? Wiecie doskonale. Każdą, dosłownie każdą bajkę można obejrzeć dzięki wszechobecnemu internetowi - można zrobić to o każdej porze dnia i nocy. Dzieci mają internety, tablety...
Oprócz ogromnej ilości programów bajkogennych (nie zawsze mądrych) stosunkowo niedawno pojawił się specjalny kanał dla dzieci wyprodukowany przez Telewizję Polską - TVP ABC, lecz nie ma już wieczorynki, na którą czekało się cały dzień, ba! batona potrafiłam nie zjeść od rana, by go smacznie schrupać przed telewizorem (co jest nie lada wyczynem w moim przypadku - jeżeli ktoś wie jakim jestem łasuchem:) Czekanie zatem było okraszone wielkimi wyrzeczeniami.
Zastanawia mnie co dzieci, które dzisiaj znam, będą wspominać z takim sentymentem jak ja. Chyba się zagalopowałam i postawiłam pytanie o zasięg zmian za około 20 lat! Bo przecież nasi rodzice, również z rozrzewnieniem wspominają szczególne momenty ze swojego dzieciństwa, prawda?:)


źródło: http://www.miniminiplus.pl/program/full/przygody-kota-filemona_15566


Basta! Koniec tych kocich rozważań, na które natchnęłam się przy okazji szycia, tak... poduszki. Ostatnio na blogu pojawia się wiele wpisów związanych z szyciem. Już teraz mogę zapowiedzieć nowe kolczyki zarówno wykonane w technice haftu sutasz jak i haftu koralikowego, zaglądajcie!

Em

2 komentarze:

  1. Prawdę powiedziawszy, z wieczorynką nie mam chyba aż taaaak baaardzo mocnych wspomnień (hmm, chyba że ze zbiorowymi seansami w sanatorium w Rabce - bajeczka, paciorek, wydmuchać nos w ligninę i jazda do trzeszczącego metalowego wyra; swoją drogą ta Rabka to osobny rozdział książki... :D). Po lekturze twoich reminiscencji przypomniało mi się, że sens mojego (i Domanowego) bytu stanowiły raczej poranki a nie wieczory - kołdra na łóżko rodziców, telewizor - pstryk!, odkodowany Canal+ - ciach! Tom i Jerry (chyba), jakiś Bugs czy inny Duffy - chwilo trwaj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie doświadczyłam Canal+ :P Co do Rabki - zasłyszałam to i owo:)
      Em

      Usuń